piątek, 19 lutego 2016

Oil Stains - Here Comes My Train - recenzja


Lemmy Kilmister w swojej autobiografii, tak wspominał zachowania różnych osób: (…) podchodzą do mnie i mówią: "Byliście naprawdę świetni!” Co ja na to? „Naprawdę” – mówię. – „Skoro byliśmy tacy świetni, to czemu przestałeś nas słuchać po 1980 roku?” Naprawdę tego nie rozumiem. Wiecie jaką zwykle słyszę odpowiedź? „Bo się ożeniłem!” Ludzie są naprawdę popierdoleni.*

Przytaczam ten cytat, dlatego że grupa Oil Stains wydała niedawno szczery rockowy album, którego słuchać będzie można latami i to bez względu na stan cywilny.



Otwierający krążek utwór “Girl With The Crown” właściwie doskonale oddaje charakter całości: brudny, przeciążony blues, znane, lecz prezentowane ze świeżością i witalnością riffy, zagrywki i chwyty, zestawione z interesującym wokalem. Oczywiście, na debiucie grupy, którą tworzą Sebastian Strycharczuk (perkusja i wokal) oraz Maciej Sztyma (gitara) odnajdziemy wiele inspiracji Zeppelinami czy The Doors, jednak te 11 kompozycji zebranych na albumie „Here Comes My Train” dryfuje w rozmaite rejony, raz bliżej im do The Black Keys, innym zaś razem kierują się w stronę Danzig czy wręcz stonerowego grania. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że zespół tworzy tylko dwóch muzyków - to znany, choć nieczęsto spotykany koncept (ostatnimi czasy znakomicie radzi sobie w świecie choćby brytyjski duet Royal Blood), w przypadku Oil Stains zwraca uwagę szczególnie perkusista pełniący również rolę wokalisty – ciekawe rozwiązanie na polskim rynku muzycznym.

Co do samego albumu – usłyszymy tu sporo dobrej muzyki - drive w „Heroine”, matematyczną wręcz precyzję w „Matematyku”, doorsowy klimat w „She Loves To Ride”, nieco wolniejszy i balladowy nastrój w „Oh Girl” - dość typowo, ale ciekawie. W utworze tytułowym uwagę zwraca, przede wszystkim wokal, kojarzący się z wielkim, jedynym i niepowtarzalnym stylem Jima Morrisona – panowie z Oil Stains nie brną jednak ślepo w naśladownictwo The Doors, dodają do charakterystycznej melodeklamacji mocne brzmienie gitary i ciężar perkusji, stopniowo wypracowując indywidualny sound. Płytę zamyka znakomita kompozycja „When The Leaves Fall Down”. To dojrzała i przemyślana muzyka, nadająca się zarówno do podróży, jak i niedzielnych, postimprezowych rozmyślań nad życiem. Zresztą wiele z uniwersalnych życiowych motywów pojawia się w tekstach grupy – kobiety, podróże, miłość czy używki. Docenić należy też skromne, choć graficznie spójne z muzyką zawartą na płycie – wydawnictwo z doskonałą, gustowną okładką. Minimalizm w grafice i muzyce popłaca. Oil Stains – kolejne ciekawe zjawisko muzyczne na polskiej scenie rockowej, oby zostało odkryte i należycie docenione.

8/10

Jakub Kosek


(Bardzo dobre granie... i wideo oczywiście)



Oil Stains
Here Comes My Train
Rok: 2015
Buli Records
Fot. Materiały prasowe.

I. Kilmister, J. Garza, Lemmy autobiografia – Biała gorączka, przeł. J. Szubrycht, Poznań 2007, s. 233.

1 komentarz:

  1. Zapraszmy https://www.facebook.com/Bulirecords/?ref=hl oraz https://www.facebook.com/Buli-Records-230317967030179/?fref=ts

    OdpowiedzUsuń