sobota, 29 sierpnia 2015

Motörhead - Bad Magic - recenzja

Twórczość grupy Motörhead należy rozpatrywać na dwóch płaszczyznach, po pierwsze odnosząc kolejne - nowe albumy do tych już istniejących w dyskografii zespołu, po drugie - dokonując analizy danej płyty wyłącznie na szerokim tle, słowem - podejmując próbę odpowiedzi na pytania - jakie miejsce w kulturze rocka, w określonym czasie zajmuje konkretne wydawnictwo? Jaka jest jego wartość w przestrzeni rockowej?

Wybierając pierwsze, "wewnętrzne" kryterium można bez trudu stwierdzić, że ekipa Lemmy'ego nagrywała już lepsze albumy - i nie myślę tu o (moim zdaniem "przereklamowanym", "przemitologizowanym") "
Ace of Spades", ale o tak kapitalnych dziełach, jak "1916", "Bastards", "Inferno" czy "Aftershock" - to płyty wyśmienite - świetne okładki, bardzo dobre teksty, brzmienie i kompozycje. Oczywiście klasyczny okres Overkill/Bomber/Ace to kanon, ale niektórzy odbiorcy zachowują się, jakby nigdy nie słyszeli o innych albumach tej perfekcyjnej grupy.

"Bad Magic" posiada wszystko to, za co fani kochają Motörhead - rock'n'roll ("Electricity", "When the Sky Comes Looking for You"), bezkompromisowe tempo ("Evil Eye"), ironiczne i dobitne teksty ("Tell Me Who To Kill"), potężne, chwytliwe refreny ("Thunder & Lightning"), mocarne riffy i gitarowe solówki ("Shoot Out All of Yours Lights", "The Devil", "Choking on Your Screams"), bluesowo-motörheadowe ballady ("Till the End"), niespodzianki ("Sympathy for the Devil"). Szczególnie warta uwagi jest wspomniana ballada - "Till the End" - piękna rzecz, inna niż wcześniejsze, klasycznie rockowa w przeciwieństwie do "bluesujących" "Dust & Glass" i "Lost Woman Blues" z Aftershock czy akustycznie opakowanych "Whorehouse Blues" (z "Inferno"), "God Was Never On Your Side" ("Kiss Of Death"), "Don't Let Daddy Kiss Me" ("Bastards"). Genialnie brzmi "The Devil" - znakomity riff + gościnny udział doktora Briana Maya. Dobre wrażenie wywiera także lekko żartobliwy cover przeboju Stonesów - dla kolekcjonerów coverów i sympatyków przeróbek znanych standardów przez Motörhead - rzecz cenna i warta uwagi - osobiście zawsze wolałem barwę Kilmistera niż Jaggera - panie raczej się nie zgodzą.

Zatem, jeśli spojrzeć na "Bad Magic" w kontekście całej dyskografii Motörhead umiejscowiłbym ten album oczko niżej niż wspomniane wyżej fenomenalne płyty z dwóch powodów - rozmieszczenie i masywność utworów może sprawiać wrażenie monotonii (choć dla wielu będzie to zaleta tego ciężkiego materiału); druga sprawa to okładka - jest w porządku, choć niestety przypomina trochę brzydszą siostrę "Bastards".

Jeśli natomiast odnieść "Bad Magic" do współczesnej sceny rockowej to jest to album znakomity: dialog z tradycją rock'n'rolla (m.in."Electricity"), uniwersalność haseł w tekstach utworów, symbolika i interesujący zestaw motywów (m.in. w "Till the End"), reinterpretacja klasyki ("Sympathy"), prostota i szczerość wykonania charakterystyczna dla uprawianego gatunku; indywidualny, wypracowany przez lata sound, wreszcie słyszalne w muzyce - doświadczenie świetnych, autentycznych muzyków, którzy chcą tworzyć do upadłego.

"Bad Magic" - zła magia, bardzo dobry album, pierwszorzędny zespół. I jeszcze słowo od klasyka: If you don't like it…fuck off!



9/10
Bad Magic
Rok wydania: 2015
Wydawca: UDR Music
www.imotorhead.com

1 komentarz: