poniedziałek, 7 września 2015

Clutch - Earth Rocker - recenzja

Wkrótce ukaże się nowa płyta Clutch, zatem to dobry moment, aby powspominać ostatni z wydanych albumów studyjnych wciąż nieodkrytego w naszym kraju znakomitego zespołu.

Clutch - Earth Rocker - recenzja




Clutch to amerykańska grupa, wykonująca muzykę inspirowaną klasycznym rockiem, stoner rockiem, blues rockiem - grająca na pewno, bez wchodzenia w etykietki - muzykę hard. I oczywiście w tym miejscu mógłbym napisać – grająca rocka, jak miliony zespołów na całym świecie i co w tym szczególnego? Niech grają, Bóg z nimi. Ale to jest grupa, która ma w du… paragrafy, która jest jak bulterier, jak wściekły byk, jak Tommy Lee Jones w „Ściganym”.

Panowie grają ponad 20 lat, Neil Falon, wokalista, ale też instrumentalista razem ze świetnym gitarzystą Timem Sultem trzymają zespół za pysk. Każdy instrument jest słyszalny w ich muzyce, tak samo ważny jest wokal, jak perkusja czy organy. Muzycy wymieniają się tylko pozycjami, raz na pierwszy plan wysuwa się harmonijka, by po chwili ustąpić miejsce gitarze, ale wszystko jest spójne, przemyślane i profesjonalne. Wydali już kilkanaście płyt, w tym studyjne i koncertowe. Ostatnio ukazał się ich nowy krążek, zatytułowany „Earth Rocker”. Muzyka Clutch ewoluuje, lider grupy stwierdził przy okazji najnowszego wydawnictwa, że to prawdopodobnie najszybsza płyta, jaką nagrali - z tym stwierdzeniem można zapewne spekulować, ale jedno jest pewne, jeśli ktoś jest zakochany w stylistyce ostatniej płyty Davida Bowiego to niech chwilę odczeka, zanim włoży do odtwarzacza krążek „Earth Rocker”.

Tytułowy utwór wprowadza nas przez ciężkie, żelazne wrota do kopalni dźwięków, głośno tam, walą się kamienie, gitary z perkusją młócą nieprzejednanie. Wokal Falona przebija się jednak przez instrumentarium w "Crucial Velocity" - nie tylko barwa głosu tego gościa, ale także ekspresja i jego wyczucie muzyczne wzbudza we mnie pełen szacunek. Natomiast genialne unisono harmonijki z gitarą, zaprezentowane w najlepszym  - w według mnie - utworze płyty - "D.C. Sound Attack!" wprawia w niesamowite wibracje. Utworów, w których jest ewidentny drive nie brakuje, przykłady: "Unto the Breach" – swoją drogą bardzo melodyczny, "Book, Saddle, And Go" czy "Cyborg Bette" z żartobliwym, i ironicznym tekstem.

Wspólna trasa koncertowa z Thin Lizzy i Motörhead faktycznie wywarła wpływ na motywacje muzyczne panów z Clutch i ciężko się dziwić... Jestem szczęśliwy, że muzycy średniego pokolenia, czerpiący od pokolenia classic - potrafią, nie tylko kultywować tradycję hardrockową, ale jeszcze odznaczać się własnym stylem i nagrywać nowe, niepowtarzalne dźwięki, które będą z nami przez lata. Od spokojnego, lekko demonicznego, wokalnie przejmującego i instrumentalnie kapitalnego "Gone Cold" nie mogę się uwolnić, już od pierwszego przesłuchania i zapewne długo się nie uwolnię.

Polecam posłuchać Clutch zdecydowanie każdemu. Osoby, które wolą wolniejsze numery odsyłam najpierw do utworu „Regulator” ze świetnego albumu „Blast Tyrant”, mistrzowskiego hard-rock’n’rolla usłyszycie w "The Mob Goes Wild" z tej samej płyty, zaś rockersi powinni być usatysfakcjonowani Earth Rockerem. Ja jestem.



8/10
Clutch
Earth Rocker
Rok: 2013
Dystrybutor: Mystic Production
Fot. Materiały prasowe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz