Lemmy Kilmister w swojej autobiografii, tak wspominał zachowania różnych osób: (…)
podchodzą do mnie i mówią: "Byliście naprawdę świetni!” Co ja na to? „Naprawdę” –
mówię. – „Skoro byliśmy tacy świetni, to czemu przestałeś nas słuchać po 1980
roku?” Naprawdę tego nie rozumiem. Wiecie jaką zwykle słyszę odpowiedź? „Bo się
ożeniłem!” Ludzie są naprawdę popierdoleni.*
Przytaczam ten cytat, dlatego że grupa Oil Stains wydała niedawno szczery rockowy album, którego słuchać będzie można latami i to bez względu na stan cywilny.
Otwierający krążek utwór “Girl With The Crown” właściwie
doskonale oddaje charakter całości: brudny, przeciążony blues, znane, lecz
prezentowane ze świeżością i witalnością riffy, zagrywki i chwyty, zestawione z
interesującym wokalem. Oczywiście, na debiucie grupy, którą tworzą Sebastian
Strycharczuk (perkusja i wokal) oraz Maciej Sztyma (gitara) odnajdziemy wiele
inspiracji Zeppelinami czy The Doors, jednak te 11 kompozycji zebranych na
albumie „Here Comes My Train” dryfuje w rozmaite rejony, raz bliżej im do The
Black Keys, innym zaś razem kierują się w stronę Danzig czy wręcz stonerowego
grania. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że zespół tworzy tylko dwóch muzyków
- to znany, choć nieczęsto spotykany koncept (ostatnimi czasy znakomicie radzi
sobie w świecie choćby brytyjski duet Royal Blood), w przypadku Oil Stains
zwraca uwagę szczególnie perkusista pełniący również rolę wokalisty – ciekawe
rozwiązanie na polskim rynku muzycznym.
Co do samego albumu – usłyszymy tu sporo dobrej muzyki - drive
w „Heroine”, matematyczną wręcz precyzję w „Matematyku”, doorsowy klimat w „She
Loves To Ride”, nieco wolniejszy i balladowy nastrój w „Oh Girl” - dość typowo,
ale ciekawie. W utworze tytułowym uwagę zwraca, przede wszystkim wokal,
kojarzący się z wielkim, jedynym i niepowtarzalnym stylem Jima Morrisona –
panowie z Oil Stains nie brną jednak ślepo w naśladownictwo The Doors, dodają
do charakterystycznej melodeklamacji mocne brzmienie gitary i ciężar
perkusji, stopniowo wypracowując indywidualny sound. Płytę zamyka znakomita
kompozycja „When The Leaves Fall Down”. To dojrzała i przemyślana muzyka,
nadająca się zarówno do podróży, jak i niedzielnych, postimprezowych rozmyślań
nad życiem. Zresztą wiele z uniwersalnych życiowych motywów pojawia się w
tekstach grupy – kobiety, podróże, miłość czy używki. Docenić należy też
skromne, choć graficznie spójne z muzyką zawartą na płycie – wydawnictwo z doskonałą, gustowną okładką. Minimalizm w grafice i muzyce popłaca. Oil Stains –
kolejne ciekawe zjawisko muzyczne na polskiej scenie rockowej, oby zostało
odkryte i należycie docenione.
8/10
Jakub Kosek
(Bardzo dobre granie... i wideo oczywiście)
Oil Stains
Here Comes My Train
Rok: 2015
Buli Records
Fot. Materiały prasowe.
Rok: 2015
Buli Records
Fot. Materiały prasowe.
* I. Kilmister, J. Garza, Lemmy autobiografia – Biała gorączka, przeł. J. Szubrycht, Poznań 2007, s. 233.