Hollywood Vampires to konglomerat wszystkiego, co w rocku niezawodne: wybornych muzyków, genialnych utworów, znakomitych aranżacji, zabawy muzyką z zachowaniem należytego szacunku dla rock'n'rollowej tradycji i kultury.
Skąd pomysł na Hollywood Vampires? Chodziło o wskrzeszenie pamięci o nieformalnym klubie, powstałym na początku lat 70-tych, na piętrze popularnej knajpy Rainbow Bar & Grill, która była miejscem spotkań wielu gwiazd rocka mieszkających bądź odwiedzających Los Angeles.
Album, utworem pt. "The Last Vampire" otwiera jeden z najpotężniejszych głosów kina, sam Christopher Lee - genialne wprowadzenie legendy, które zapowiada mistrzowski materiał. Nazwiska, które pojawiają się na tej płycie, m.in. Alice Cooper, Brian Johnson, Joe Perry, Slash, Johnny Depp (ten poczuł powołanie do muzyki, ale umówmy się aktorem na zawsze pozostanie lepszym niż muzykiem, choć oczywiście nazwisko przyciąga uwagę do produkcji), Duff McKagan, Matt Sorum, Dave Grohl, Tommy Henriksen, Robby Krieger, Paul McCartney czy Joe Walsh mówią same za siebie - ikony rocka. Na warsztat muzycy wzięli, m.in. przeboje Led Zeppelin, The Who, Floydów, The Doors, T. Rex, Hendrixa czy Lennona. Co z tego wyniknęło?
Sporo na tym albumie (auto)ironii ("My Dead Drunk Friends"), żartu połączonego z interesującym konceptem ("Whole Lotta Love", "School’s Out/Another Brick In The Wall pt.2"), dobrego i ciekawie zaaranżowanego grania ("Five to One/Break On Through") oraz żartu ("Cold Turkey", "Itchycoo Park"). Chyba główną dominantą jest tutaj jednak humor - wokal Coopera ma w sobie niezbywalny pierwiastek prześmiewczej ironii - prekursor shock rocka "śpiewający" Hendrixa czy wokalne partie Planta? To musi bawić. I bawi, ale dodatkowo świetnie się tego słucha. A jakby samego Alice'a było mało - w dwóch utworach pojawia się jeszcze gościnnie Brian Johnson, którego poza AC/DC raczej trudno gdziekolwiek złapać (oczywiście pomijając tory rajdowe i salony samochodowe) - dodaje on wyjątkowego charakteru szczególnie w coverze "School’s Out/Another Brick In The Wall pt.2".
Hollywood Vampires - wampiry rock'n'rolla spotkały się po latach, żeby wspólnie się zabawić i do tego pograć. Minusy? Brak choć jednej wampirzycy w męskim towarzystwie (choćby Joan Jett) i pierwiastka boskiego - w końcu Lemmy Kilmister, stały bywalec Rainbow, mieszkaniec L.A. zdecydowanie powinien odcisnąć na tym materiale podeszwę swoich czarnych kozaków. Ale kto wie, może Wampiry obmyślają już kolejną odsłonę...
8/10
Hollywood Vampires
Dystrybutor: Universal Music Polska
Fot. Materiały prasowe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz